Wrażenie estetyczne jako reakcja na rzeczywistość - kontra

I

Kilka ogólnych uwag za wstęp

Rzeczywistość - świat oddziaływujący na nas, wywołujący w nas określone wrażenia, które są efektem kontaktu z rzeczywistością. Piękne marzenie przeszłości? Jakże obcy jest ten obraz dzisiejszym czasom. Nam, którzy mamy już za sobą model epistemologiczny Kanta. Nam, którzy z rzeczywistości przeprowadziliśmy się w hiperrzeczywistość. Zdawać by się raczej mogło, że obecnie to rzeczywistość jest reakcją na estetyczne wrażenie - nie odwrotnie. Bo rzeczywistość zaczęła być kreowana. To, jak ją postrzegamy, zależy od tego kim jesteśmy, jakie poglądy wyznajemy i wreszcie jak chcemy ją postrzegać. Rzeczywistość jest pierwotnym dziełem sztuki, a my wszyscy jesteśmy kreującymi dzieło artystami. A zwykle nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy...

Tymczasem odnosi się wrażenie, że za sformułowaniem "wrażenie estetyczne jako reakcja na rzeczywistość" kryje się jeszcze epistemiczny model poznania. Model, w którym podmiot jest biernym odbiorcą wrażeń, wyciskanych na nim przez przedmiot. Czyli przez rzeczywistość. Jednak gdy Kant poddał poznanie krytyce i wykreował model epistemologiczny, sytuacja radykalnie się zmieniła. To podmiot kreuje przedmiot. To on odgrywa aktywną rolę, nadając przedmiotowi atrybuty wynikające z kształtu aparatu poznawczego podmiotu. A przecież nie tylko kształt naszego aparatu poznawczego, nie tylko formy naoczności czy kategorie czystego intelektu kształtują to, co widzimy.

Nadzwyczaj istotną rolę odgrywa przy tym nasza wiedza, nasze wyobrażenie świata i nasze - świadome lub nie - oczekiwania. Rozważmy kilka przykładów, które wyraźniej ukażą te zależności.

Wiedza a postrzeganie

Wyobraźmy sobie, że spoglądamy na jakąś roślinę. Powiedzmy krzew róży. Na ileż różnych sposobów możemy go postrzegać, w zależności od tego, jak bogata jest nasza wiedza na jego temat. Gdybyśmy na przykład znali słowo krzew, nie znając przy tym słów takich jak kwiat, łodyga, liść, kolec, to czy moglibyśmy dostrzec kwiat? Czy może raczej słowo róża byłoby dla nas równoznaczne ze słowem krzew? Nie bylibyśmy w stanie wyodrębnić pojęciowo kwiatu spośród krzewu. Czy dostrzegalibyśmy go?

Można podejść do tego samego przykładu od nieco innej strony. Jakże często zdarza nam się patrzeć na chmury. Co wtedy widzimy? Chmury - jasne lub ciemne, deszczowe lub nie. Po chwili zaś albo przestajemy patrzeć, albo zaczynamy doszukiwać się w chmurach podobieństw do różnych znanych nam rzeczy. A co widzi meteorolog patrząc na te same chmury? Chmury - jasne lub ciemne? Nie. On widzi cumulusy, cumulonimbusy, cirrusy, cirrocumulusy, stratocumulusy, stratusy, altocumulusy i inne takie. Iluż z nas jest w stanie dostrzec coś takiego? Ilu z nas ma potrzebną wiedzę?

Trzeci przykład także będzie dotyczył nieba, lecz tym razem nocnego. A mówiąc dokładniej będzie on dotyczył tych małych, świecących kropek, które podobno są ogromnymi kulami ognia. Większość z nas w dzieciństwie bawiła się zabawą o nazwie "Połącz kropki". Zabawa polega na tym, by połączyć rozsypane na kartce kropki w odpowiedniej kolejności, dzięki czemu uzyskamy jakiś wyrysowany kształt. W podobną grę, ale bez numerków przy kropkach, grali niegdyś starożytni z kropkami nad swoimi głowami. Wybrali jeden z milionów możliwych sposobów połączenia tych kropek i pozostawili nam całą masę nazw gwiazdozbiorów. Człowiek, który zna nazwy i wie, które kropeczki łączyć ze sobą, by rozpoznać gwiazdozbiór, będzie w ten właśnie sposób je łączył. Inne sposoby widzenia zdawać mu się będą nienaturalne, wręcz obce. Ale nie tylko wiedza kształtuje nasze postrzeganie. Swoją rolę mają także emocjonalne nastawienia i oczekiwania.

Nastawienia i oczekiwania a postrzeganie

Romeo nie miał wątpliwości, że róża inaczej nazwana, pachniałaby równie pięknie. My wiemy już, że się mylił. Zapach róży, gdyby pozbawić ją aury płynącej z typowych oczekiwań i skojarzeń, nie byłby już tak wyrazisty i nie byłby tak automatycznie klasyfikowany jako piękny. A kilka odpowiednich sugestii mogłoby z łatwością sprawić, że wręcz stałby się nieprzyjemny. Emocjonalne nastawienia do tego, co chcemy zobaczyć, bardzo mocno na nas wpływają. Przykłady złośliwych eksperymentów psychologów można by tu wymieniać długo. Zatrzymajmy się przy dwóch.

Na salę pełną ludzi wchodzi człowiek z małą buteleczką w ręku. Mówi, że będzie badał szybkość rozchodzenia się zapachu i w związku z tym prosi słuchaczy, którzy wyczują zapach perfum znajdujących się w buteleczce o podniesienie ręki. Następnie otwiera buteleczkę. Zwykle nie mija więcej niż dziesięć minut, nim pierwsza osoba podniesie rękę. Wcześniej czy później zapach dociera do wszystkich. Zapach, którego nie ma, bo w buteleczce znajduje się czysta woda. Oto siła sugestii i oczekiwań. Chcą wyczuć ten zapach, uważają, że powinni go wyczuć, zatem wyczuwają go. Nie ma w tym złej woli, czy chęci oszukania. Ci ludzie naprawdę są przekonani, że wyczuwają zapach. Gdy badanym powiedziano, że zapach będzie nieprzyjemny, zwykle wyczuwali go szybciej. I, naturalnie, określali jako nieprzyjemny. Znów siła sugestii i oczekiwań.

Inny przykład dotyczy znanego eksperymentu amerykańskich psychologów na studentach. Sadzano studentów przed solidną szybą z gruboziarnistego szkła. Przez taką szybę widać tylko rozmazane kontury znajdujących się za nią przedmiotów. Studentom pokazywaną przez tę szybę różne przedmioty, zaś oni mieli odpowiadać co widzą. To jednak, co uczyniło ten eksperyment ciekawym, to fakt, iż studenci byli głodni. Każdy z badanych studentów nic nie jadł od mniejszego lub większego czasu. Efekt był łatwy do przewidzenia. Im bardziej byli głodni odpowiadający studenci, tym częściej przez grubą szybę widzieli coś do jedzenia. Niezależnie od tego, co w rzeczywistości tam się znajdowało. Ot, kwestia emocjonalnego nastawienia.

Naturalnie wpływ różnych czynników na postrzeganie nie dotyczy to wyłącznie eksperymentów. Przenosi się także na postrzeganie estetyczne.

Postrzeganie a wrażenie estetyczne

Wrażenie estetyczne w tej sytuacji musiało stać się czymś więcej niż reakcją na rzeczywistość. Stało się reakcją nastawionego w określony sposób podmiotu na rzeczywistość. Mówiąc nieco inaczej - wrażenie estetyczne jest kreowane. Kreowane przez odpowiednie sugestie, skojarzenia i oczekiwania widza. A skąd biorą się te oczekiwania, wartości w oparciu o które kreujemy rzeczywistość? To pytanie musi jeszcze chwilę poczekać. Tymczasem możemy tylko nadmienić, że ten całym bagaż filtrów poznawczych dziedziczymy wraz z kulturą. Póki co prześledźmy kilka estetycznych wątków, które mogły odegrać pewną rolę w kształtowaniu sytuacji, w której się znaleźliśmy.

II

Baudelaire albo o nowoczesności

Rzeczywistość przeszła długą drogę swoistej emancypacji estetycznej od czasów gdy to rzeczywistość była najważniejsza, zaś dzieło - źródło przeżyć estetycznych, pozostawało ledwie naśladowaniem rzeczywistości. Stopniowo ranga dzieła sztuki spadała. Mniej więcej w połowie XIX wieku artyści zaczęli odwracać się od dzieł sztuki w stronę rzeczywistości, która nadal miała coś do zaoferowania. Bardzo wyraziście przedstawiał to Baudelaire. Rzeczywistość jest ulotna, zmienna i przez to fascynująca. Gdy spacerujemy ulicami miasta, wrażenia - chwilowe i nieuchwytne - wywierają na nas swoje piętno. Nie da się ich zamknąć w słowach, nie da się ich zachować na później - ni w pamięci ni w obrazie. Chwilowe wrażenie, niemal szokujące - to wszystko co mamy. Tu i teraz. Czyż nie to jest właściwa estetyczna wartość? Czyż nie ten właśnie efekt powinna naśladować nowoczesna sztuka, miast w obrazach i opisach naśladować rzeczywistość? Doświadczać rzeczywistość we wrażeniach to wspaniała rzecz.

Utraciliśmy to już dawno temu?

Benjamin albo o doświadczeniu, przeżyciu i aurze

Walter Benjamin bardzo cenił Baudelaire'a. Z analizy jego twórczości wyprowadzał Benjamin wiele swoich przemyśleń. Na przykład odróżnienie przeżycia od doświadczenia. Doświadczenie jest płynne, regulowane przez pamięć. W doświadczeniu napływają do nas nowe bodźce, wrażenia, informacje, które tworzą jedność z tym, co je poprzedzało. Mamy do czynienia z płynną zmianą, rozwojem. Tak właśnie mógł doświadczać rzeczywistości Baudelaire i jemu współcześni. My już nie możemy. Nasze życie znalazło się w jakościowo innej sytuacji. Ilość bodźców, wrażeń i informacji, jakimi jesteśmy zarzucani, przekracza możliwości naszych aparatów poznawczych. Nie jesteśmy w stanie zapanować nad tą masą nowinek, sensacji, ploteczek, kolorowych reklam w gazetach i na ścianach budynków. Doświadczenie zanika. Co nam pozostaje? Przeżycie. Przeżycie związane z masą bodźców, których nie jesteśmy w stanie zintegrować. Przeżycie, które staje się nieustannym szokiem, zadziwieniem. Tego właśnie musi dostarczyć nam artysta - szoku, który wyrwie nas z doświadczenia - przeżycia. W przeciwnym razie jego twórczość nie ma dużych szans wpłynąć na potencjalnego widza. Świadomość widza nie jest już w stanie doświadczać. Potrafi przeżywać i artysta powinien być świadom tego faktu.

Innym aspektem zmiany sposobu postrzegania świata, na który zwracał uwagę Benjamin, był zanik aury. Aura to poczucie swego rodzaju dali, wrażenie niezwykłego wręcz dystansu dzielącego nas od dzieła czy rzeczywistości. Kiedyś ludzie niemal pławili się w aurze. Aurę miały krajobrazy górskie majaczące gdzieś w oddali, księżyc w pełni i odcinająca się od niego gałąź drzewa czy oryginalne dzieło sztuki jakiegoś odległego czasowo czy przestrzennie twórcy. Później stopniowo pozbyliśmy się tego wszystkiego. Przyroda utraciła swą aurę przez pocztówki i fotografie, które skutecznie odarły z aury najpiękniejsze nawet krajobrazy, pozostawiając tylko pocztówkową śliczność. Nie można sfotografować aury. W milionach kopii i reprodukcji rozpuściła się aura otaczająca niegdyś oryginały dzieł sztuki. Gdzieś tam krajobrazy i oryginały zachowały zapewne swoją aurę. Jednak ilu z nas ma z nimi kontakt, skoro znacznie łatwiej o zdjęcie?

Adorno albo o apparition

Kolejna idea, o której wspomnimy, wyrosła w pewnym stopniu z krytyki Benjamina, a przynajmniej z dyskusji z nim. Mowa tu o kategorii apparition, którą posługiwał się Theodor W. Adorno. Również on twierdził, że dzieło powinno być zjawiskiem, nie wizerunkiem. Powinno rozbłysnąć i zniknąć, pozostawiając widza w stanie swoistego szoku, jak przy oglądaniu fajerwerków na nocnym niebie. Przykład fajerwerków niesie w sobie to wszystko, co Adorno miał tu na myśli. Rozbłyskują przez chwilę na niebie, tworzą niezwykłe kształty przez krótką chwilę rozświetlając noc i? gasną. Adorno używał pojęcia apparition na wyrażenie tej specyficznej właściwości dzieła. W pojęciu tym zamykały się dialektyczne przeciwieństwa - pojawienie się i zniknięcie, stworzenie i zagłada, rozbłysk i gaśnięcie. Dzieło sztuki powinno wymykać się rynkowi sztuki, wymykać się zamrożeniu w galeriach i reprodukcjach. Musi bronić się przed tym wszystkim, właśnie przez swą ulotność i zjawiskowość. To będzie prawdziwa sztuka... Sztuka musi to sobie wypracować. Tymczasem rzeczywistość zdaje się tę cechę w pewnym stopniu posiadać z samej swej istoty.

Przejdźmy teraz w nieco odmienne regiony. Gdzie idee krytyki sztuki i zwrotu ku rzeczywistości zyskały na radykalności.

Lettryści albo o dryfowaniu i psychogeografii

Wkrótce po zakończeniu II Wojny Światowej, we Francji powstał ruch Lettrystów. Byli swoistymi kontynuatorami przedwojennych tradycji dada i surrealizmu. Pominiemy tu całościowy obraz ruchu, skupiając się za to na grupie, która skupiona była wokół osoby Guy Deborda. To oni nadzwyczaj dużo uwagi poświęcali krytyce sztuki. To, co robili, nazywano raczej kulturalnym sabotażem czy prowokacją niż sztuką. Czyż nie taka nazwa pasuje do książki Deborda Memoires, której okładka zrobiona była z papieru ściernego. I odłóżcie ją na półkę, pomiędzy inne książki! Czyż nie prowokacją był długometrażowy (a jakże!) film Hurlements en faveur de Sade, w którym przez większość czasu po prostu nie było nic widać - ot, czarny ekran rozjaśniający się chwilami podczas chaotycznych monologów. Działalność Lettrystów wykraczała naturalnie poza takie przejawy antysztuki. Lettryści sabotowali msze i konferencje prasowe, rozwieszali plakaty, rozwijali graffiti. Wszystko to w poszukiwaniu aktywności, która mogła by zastąpić upadającą sztukę. Ostatecznie konflikty na tym gruncie (z Lettrystami, którzy jeszcze wierzyli w sztukę, skupionymi wokół osoby Isadore Isou) doprowadziły do powstania Międzynarodówki Lettrystycznej (L'Internationale Lettriste).

Moment działalności Międzynarodówki Lettrystycznej, istotny z punktu widzenia naszych rozważań, zapoczątkowany został krótkim tekstem Formuła Nowego Miasta podpisanym pseudonimem Gilles Ivain (pod pseudonimem ukrywał się Ivan Chtcheglov). Autor pisał, że to właśnie miasto jest poszukiwanym totalnym dziełem sztuki. Dziełem w którym gra z czasem i przestrzenią znajduje swój pełny wyraz. Tekst ten przyczynił się do rozwinięcia przez Lettrystów dwóch interesujących technik: dryfowania i psychogeografii.

Dryfowanie polegało na swobodnym, pozbawionym planu wędrowaniu po mieście. Wędrując należało kierować się pojawiającym się spontanicznie pragnieniem pójścia w określonym kierunku - w stronę jakiegoś przyciągającego uwagę budynku, przez ulice, aleje, drzwi i korytarze, klatki schodowe i parki. Wędrówka pod wpływem przyciągania określonej architektury i pod wpływem nastroju. W ten sposób możliwe było spontaniczne, niemal przypadkowe, odkrycie tego, co nas pociąga w budynkach czy w rozplanowaniu przestrzennym.

Na psychogeografii spoczywało zadanie analizy i praktycznego wykorzystania zdobytych podczas dryfowania informacji. Badała ona to, które fragmenty miasta, jakie kształty i formy, wywołują określone uczucia. Można było wówczas tworzyć emocjonalne mapy miasta albo projektować miasta idealne i wymarzone bądź też domy, w których nie sposób się nie zakochać.

Sytuacjoniści albo o tworzeniu sytuacji

Wkrótce Międzynarodówka Lettrystyczna oderwała się od reszty ruchu Lettrystów i przerodziła się w Międzynarodówkę Sytuacjonistyczną. Latem 1958 roku w Paryżu ukazał się pierwszy numer pisma Internationale Situationiste, niezwykle elitarnego i eleganckiego. Drogi papier, błyszcząca okładka i skoncentrowany atak na sztukę. Sztuka w swych tradycyjnych formach zupełnie się wyczerpała, umarła. Żadna reanimacja nie może już przynieść efektów. Co więcej postęp technologiczny, automatyzacja i tym podobne skarby przyniesione nam przez cywilizację zachodu, postawiły człowieka przed niespotykanie dużym nadmiarem wolnego czasu. Czasu z którym trzeba coś zrobić. Czasu, który należało zapełnić kreatywnością nowego rodzaju. Kreatywnością skierowaną nie na tworzenie nowych konfiguracji symboli (co robiła sztuka, filozofia itp.) ale na przekształcanie rzeczywistości. Nie miejsce to na przedstawienie całej wizji sytuacjonistów. Jest ona zbyt obszerna i wykracza daleko poza ramy estetyki, o tym tekście nie wspominając. Jednakże warto omówić jedno z kluczowych pojęć pojawiających się w sytuacjonistycznych tekstach - tworzenie sytuacji.

Tworzenie sytuacji było artystycznym kreowaniem rzeczywistości na wielu poziomach. Nie chodziło tu tylko o tworzenie idealnych miast i wsi, których plany można było znaleźć w Internationale Situationiste. Chodziło o zebranie w jedną całość tego wszystkiego co oferowała nam nasza kultura - dotychczasowej sztuki we wszelkich jej formach i przejawach, technologii, miast, filozofii - i wykreowanie dzieła sztuki - sytuacji. Sytuacji, która skupi w sobie wszystko i stanie się czymś więcej niż pustym obracaniem symboli i przeżuwaniem wspomnień. Stanie się drogą do wyzwolenia, poprzez zmianę siebie i otoczenia. "Sztuka nie ma być już dłużej relacją z przeżyć w przeszłości. Ma stać się bezpośrednią organizacją wyżej rozwiniętych wrażeń. To kwestia wyprodukowania nas samych, a nie rzeczy, które nas zniewalają" jak pisał Guy Debord w jednym z artykułów w pierwszym numerze I.S. Tworzenie sytuacji miało być terapią na miarę psychoanalizy, ale terapią dla każdego. Terapią, w której każda wolna chwila zmieniałaby się w terapię. Terapię przez tworzenie. Należało kreować sytuacje tak, by odbijały nasz stan emocjonalny, duchowy, nasze potrzeby i pragnienia. Nasze wrażenia estetyczne ucieleśniały się w rzeczywistości, równocześnie przez tę samą rzeczywistość kreowane. Pomiędzy rzeczywistością i wrażeniami estetycznymi wreszcie miało zaistnieć swoiste sprzężenie zwrotne.

Nim wrażenie, że oderwaliśmy się od tematu, utrwali się w umysłach szanownych czytelników, spróbujmy dokonać wstępnej syntezy zebranych powyżej słów. Wszak czyż tła nie szykuje się po to, by zacząć rysować lub malować? Zacznijmy więc.

III

Wrażenie estetyczne jako reakcja na rzeczywistość?

Czy w ogóle można mówić o wrażeniu estetycznym jako reakcji na rzeczywistość? Być może miałoby to sens przy rozważaniach historycznych. Jednak Kant i nauki poznawcze sprawiły, że możemy już porzucić ten nieaktualny punkt widzenia. Zwłaszcza, że nawet estetyka już tego dokonała. Spójrzmy więc na problem rzeczywistości w bardziej współczesny sposób. Rozważmy to, jak rzeczywistość jest kreowana po to, by dostarczała nam estetycznych wrażeń, jak nasze oczekiwania estetyczne kreują rzeczywistość, jak estetyzujemy rzeczywistość. Czyli rozważmy to, jak rzeczywistość przeszła drogę od bycia gotowym dziełem sztuki, którego przeznaczeniem jest być podziwianym, do stania się tworzywem nieustannej kreacji artystycznej.

Rzeczywistość jako dzieło sztuki

O możliwości patrzenia na świat jako na dzieło sztuki pisał już w XVIII wieku Addison. Takie estetyzowanie świata niemal automatycznie sprawia, że zaczynamy postrzegać świat we kategoriach estetycznych. Sama przyroda i rzeczywistość niesie w sobie tyle rzeczy, którym można nadać estetyczną interpretację. O rozkoszach dostarczanych nam w postrzeganiu decydowały przede wszystkim bodźce dostarczane nam przez wzrok. Estetyczne wrażenia wywoływały zdaniem Addisona głównie wielkość, nowość i piękno płynące ze zmienności i żywości kolorów. Czyż w którejkolwiek z tych konkurencji jakiekolwiek dzieło sztuki może dorównać przyrodzie? Dzieła sztuki nie mają tej totalności, wielkości i wzniosłości, jaką spotkać możemy w przyrodzie. Jak błahe są dzieła sztuki wobec mocy burzy czy ogromu oceanu.

Myśli Addisona znalazły swą kontynuację w późniejszej myśli estetycznej. Dynamiczna wzniosłość Kanta była odbiciem potęgi i mocy przejawiającej się w przyrodzie. Przyroda wywierając na nas nieodparte wrażenie czegoś potężnego, nieokiełznanego wywołuje w nas lęk i swoiste poczucie małości. Przez to przyroda staje się wzniosła, a zatem estetyczna, gdyż tak właśnie interpretował Kant wzniosłość - jako coś estetycznego. Estetyczność wrażenia płynie z jego interpretacji.

Rzeczywistość jako przedmiot estetyzacji

Addison zauważał, że dzieła sztuki zyskują swą estetyczną wartość przez podobieństwo do natury. Ale równocześnie natura uzyskuje swą estetyczną wartość przez podobieństwo do dzieł sztuki, poprzez przyzwyczajenia i standardy estetyczne, jakie dała nam kultura. Gdy na cechy natury chcemy patrzeć w kategoriach estetycznych, nie unikniemy patrzenia na samą naturę w tych samych kategoriach.

Na wspomniane wyżej idee nowoczesności, aury, szoku czy apparition, można patrzeć jak na rozwinięcia idei nowości i zmienności Addisona. Wbudowanie ich w naszą kulturę, w nasz sposób myślenia i postrzegania świata, sprawiło, że każdy niemal człowiek nauczony został podziwiać estetyczne walory tych idei. Często nawet nieświadomie. Gdy te kategorie uzyskały miano estetycznych, znów okazało się, że dzieła sztuki nie dorównują przyrodzie. Przyroda ze swą nieustanną płynnością, nieuchwytnością i ogromnością stała się w nieunikniony sposób obiektem dalszej estetyzacji. Estetyzacji, której formy zmieniały się na przestrzeni czasu. Zmiana ta wyrażała się w przejściu od nowoczesności Baudelaire'a, przez benjaminowskie doświadczenie do przeżycia. Od postrzegania do szoku. Wrażenie było coraz gwałtowniejsze, coraz bardziej ulotne, zjawiskowe niemal i jakby coraz bardziej oddalone od nas, bardziej pośrednie. Gdy tak zmieniały się kategorie estetyczne, za nimi podążało postrzeganie rzeczywistości. Rzeczywistość zdawała się być czymś coraz bardziej odległym, ale i bardziej idealnym. W jakiś paradoksalny sposób rzeczywistość zachowała swoją magię, aurę estetyczności, gdy traciło ją dzieło sztuki. To właśnie sprawiło, że rzeczywistość zaczęła stawać się obiektem nie tylko estetyzacji w postrzeganiu, lecz także bardziej realnej. Zaczęła być materiałem.

Rzeczywistość jako tworzywo

Gdy umarła sztuka, kreatywność wcześniej z nią związana, musiała zwrócić się na jakiś nowy obiekt. Rzeczywistość doskonale się do tego nadawała. Jej związki ze sztuką zdawały się maleć, lecz jest wartość estetyczna nieustannie rosła. Wyraźnego nawoływania do kreowania rzeczywistości, traktowania jej jako tworzywa, można się dopatrywać już u Benjamina, w jego opozycji doświadczenia i przeżycia. Jak wywołać szok, przeżycie u widza? Pokazać mu doświadczenie, z jego płynnością i monotonią. Następnie wystarczy już tylko dodać jakiś element nie pasujący do doświadczenia. W te rejony udała się sztuka konceptualna, awangardowa. Dzieło sztuki wtapiało się w rzeczywistość, by tym mocniej i wyraźniej się od niej oderwać wywołując szok i przeżycie. Z tego miejsca jest już tylko krok do potraktowania rzeczywistości jako tworzywa artystycznego. Pragnienie estetyzacji rzeczywistości narastało.

Tu znaleźli swe miejsce twórcy prawdziwie radykalni. Przykładem mogą być wspomniani Lettryści i Sytuacjoniści. Przejście od stosunkowo biernego dryfowania, przez psychogeografię, do kreowania sytuacji jest skrótowym odbiciem drogi od wrażenia estetycznego jako reakcji na rzeczywistość, do kształtowania rzeczywistości w reakcji na wrażenie estetyczne. Kreowanie sytuacji miało być poniekąd kształtowaniem rzeczywistości w oparciu o estetyczne kryteria. Nasze estetyczne wrażenia (a dokładniej mówiąc to wszystko, co za nimi stoi) domagały się tego, by rzeczywistość dopasowywać do nich. Role się odwróciły. Już nie rzeczywistość dyktowała warunki sztuce. Skok w hiperrealność albo rzeczywistość jako reakcja na oczekiwania estetyczne. Metody proponowane przez Sytuacjonistów były obciążone ich radykalnym, rewolucyjnym nastawieniem społecznym. Zresztą skrajnie lewicowa filozofia społeczna Sytuacjonistów w dużym stopniu wyrastała z marksizmu, poglądów Proudhona i krytyczno-społecznych teorii pokrewnych szkole frankfurckiej. Z tym samym rewolucyjnym zapałem brać się chcieli do kreowania sytuacji i kształtowania rzeczywistości. Tymczasem zmiany faktycznie zaszły, ale w znacznie subtelniejszy sposób. Ludzie dokonali tego niestety w sposób nieświadomy. A przynajmniej nie uświadamiała sobie tego większość ludzi. Estetyzacja rzeczywistości jest bardzo naturalnym sposobem postrzegania. Patrzenie przez pryzmat nastawień emocjonalnych i innych schematów poznawczych jest typowe dla opatulonego estetycznie człowieka. Formą kształtowania rzeczywistości są zjawiska obramowania estetycznego, tak spontanicznie dokonywane przez każdego człowieka. W konsekwencji w ten sposób wykreowana została swoista hiperrzeczywistość. Ta sama, o której tak często piszą postmoderniści. Przyjrzymy się jej nieco bliżej.

Na planie estetycznym rozerwany został związek między rzeczywistością a sztuką. Dzieło sztuki nie jest już odbiciem rzeczywistości. Dzieło, jako znak, nie znajduje swego odniesienia w świecie, lecz pośród innych znaków. Mimesis zostało zastąpione przez simulacrum. Prawdziwy świat został przysypany masą naszych wizji świata, a wszelkie opisy odnoszą się już tylko do innych opisów. Naturalnie nie przestaliśmy przez to żyć i funkcjonować w świecie. Tyle, że tak zwany prawdziwy świat jakby zniknął. Pozostały nam te wszystkie wizje, które traktujemy jak rzeczywistość. Ale to, co dziś nazywamy rzeczywistością, to nie to samo, co nazywaliśmy rzeczywistością kilkaset lat temu. Dzisiejsza rzeczywistość to obraz świata kształtowany przez nasze pragnienia, wyobrażenia, teorie naukowe i filozoficzne. Obraz kształtowany zależnie od naszych preferencji estetycznych. Obraz kreowany w nowinkach i informacjach, którymi zarzucają nas media - utrzymujące nas w stanie nieustannego szoku. W stanie swoistego wyrwania z rzeczywistości. Właśnie dlatego powiedzenie dziś, że wrażenie estetyczne jest reakcja na rzeczywistość to absurd. Jest dokładnie odwrotnie.

Hiperrealna rzeczywistość, w której funkcjonujemy, jest kreowana wraz z kulturą. Lepimy rzeczywistość z informacji, dostarczanych nam przez media. W mediach zaś dominuje to, co się sprzedaje. A co decyduje o sprzedawalności towaru? Wartości intelektualne? Nie. Wiedza wiąże się z doświadczeniem, a nie przeżyciem. Wiedza jest czymś ciągłym, a przez to trudnym i niepopularnym. Teraz została już zastąpiona przez gromadzenie luźnych informacji, którymi zasypują nas dzienniki i teleturnieje. No to może wartości prawdziwościowe? Także nie. O przyswojeniu informacji decyduje raczej jest nowinkowy charakter, musi szokować, zaskakiwać, dawać przeżycie. Prawda jest nudna. Liczą się sensacje. Dziś decyduje chwilowa moda. To co się w danej chwili podoba. Mówiąc krótko - decydują kategorie estetyczne! Rzeczywistość musi być piękna, jak w serialu. Musi być zaskakująca, jak informacja o czyimś kolejnym romansie. Musi być szokująca jak zdjęcie umarłych w kolejnej wojnie. Pokryta aurą starości jak wykreowany kulturowo zabytek lub aurą naturalności jak wykreowany obiekt turystyczny - krajobraz, góra czy spływ kajakowy. Wykreowana w oparciu o oczekiwania estetyczne. Przeżycie, apparition, chwilowość - to się liczy. To kreuje naszą rzeczywistość. Zatem to, jak wygląda nasza rzeczywistość jest pochodną naszych estetycznych wrażeń. Nie odwrotnie. Już nie.

1999r.
Valid XHTML 1.1! Creative Commons License